niedziela, 10 czerwca 2012

trzeci.

Zaczynał się drugi dzień mojego pobytu w Londynie. Nigdy przedtem nie widziałam takich przecudownych widoków jak tu. Po rozpakowaniu walizek, postanowiłam zwiedzić swój nowy dom. Moze i nie wyglądał jak z bajki, ale był o niebo lepszy niż ten wcześniejszy. Mieszkanie to nie należało do największych, lecz umieszczone było w centrum miasta, gdy weszłam do pokoju  i spoglądnęłam przez okno to z daleka mozna było dostrzec Big Ben'a, a tuż obok London Eye, widok z okna po porstu oszołomił mnie, tak jakby utknął mi w pamięci , mozna powiedzieć ze wyglądał mniej więcej tak:
W moim pokoju nie tylko były cudowne krajobrazy, ale też niebieskie, dwuosobowe łóżko, które doskonale kontrastowało się z czerwoną ścianą i ciemnymi panelami. Po chwili poczułam jakieś zapachy, które dochodziły z kuchni, gdyż bylam bardzo głodna, postanowiłam ze pójdę na dól i zobaczę co mama gotuje. Zeszłam długimi, mozna było powiedzieć ze kręconymi schodami, gdy dotarłam , zauważyłam mame stojącą przy garach. 
- Pewnie chce wypróbować swoją nową kuchnie - pomyślałam.
- Siadaj! Zaraz będzie obiad - powiedziała mama machając łyżką.
- Dobra, a jak ci się podoba kuchnia ? - zachichotałam pod nosem. 
- Oh, jest cudowna, a ten seledynowy kolor.. zawsze o takim marzyłam.. - zachwycała się mama.
- Masz rację, mi też się podoba, a co będzie na obiad? - zapytałam, a potem podeszłam do niej.
- Jako że to nasz pierwszy dzień w Anglii, niech to będzie niespodzianka, a teraz.. idź zawołaj brata na obiad - powiedziała mama z uśmiechem.
Poszłam leniwym krokiem do niego i zawołałam go zeby przyszedł jeść.
Nic nie odpowiedział, tylko ruszył w stronę kuchni, a mnie traktując jak powietrze. 
Za 15 minut, obiad był już gotowy, bardzo mi smakował , chociaż nie wiedziałam co to jest, nigdy w życiu tego nie jadłam, a mama nie chciałą mi zdradzić nazwy tej potrawy. 
Po obiedzie, postanowiłam się przewietrzyć i wyjść pozwiedzać miasto.  Miałam inne plany, jednak Claudia nie miała teraz czasu, a chciałam się z nią zobaczyć i oprowadziła by mnie po Londynie, no cóż, jednak musiałam iść sama. Chodziłam sobie i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, chwile zastanawiałam się czy sie nie zgubiłam. Trafiłam akurat na biednego, starszego człowieka, który sprzedawał warzywa, ponieważ nie mogłam tak na niego patrzeć, bo czułam jakbym coś miała na sumieniu. Poprosiłam od niego kilo marchewek, zaraz koło mnie pojawił się tajemniczy chłopak w czapce, który poprosił o to samo. Właśnie dawałam pieniądze starszemu panu, mężczyzna , który stał niedaleko mnie , zniknął. Zdziwiło mnie bardzo to, ale długo nad tym sie nie zastanawiałam, teraz już tylko chciałam znaleźć drogę do domu. Chodziłam już tak 30 minut i ciągle nie kojarzyłam okolic, potem znowu dotarłam to stoiska tego pana z warzywami. Wyciągnęłam telefon i chciałam sprawdzić godzinę, gdy nagle jakiś nieznany gość wszedł we mni i rozwalił mi całą reklamówkę z marchewkami, a telefon upadł do wody.
- O jej, ja prze...przepraszam cie, nie chciałem - tłumaczył się mężczyzna. 
- Nic się nie stało - odpowiedziałam ze złością. 
Nie chodziło mi już teraz o marchewki, tylko o telefon, a jeśli mama do mnie zadzwoni i będzie się martwić , dostanę szlaban chyba na cały rok. 
Nie zwraciłam uwagi na chłopaka, który chciał mi pomóc to pozbierać, nagle wysawił do mnie rękę i powiedział :
- Cześć.. emm. .Louis jestem, uwierz ja na prawdę nie chciałem. - tłumaczył się.
- Louis.. kocham to imię, i już mnie przepraszałeś, więc sie nie powtarzaj. - odpowiedziałam ze lekką złością. 
- Chyba mnie nie kojarzysz, to w sumie lepiej, ale jeśli chcesz mogę odkupić ci telefon i te.. MARCHEWKI. - powiedział uśmiechając się do mnie.
- ALe skąd mam cię kojarzyć? - spytałam.
I wtedy popatrzyłam w jego niebieskie oczy i pomyślałam:
- O RANY BOSKIE... TO LOUIS, TO LOUIS Z ONE DRIECTION...
Nigdy bym go nie poznała, gdyby się nie przedstawił, tłumiłam w sobie emocje, chciałam już krzyczeć, lecz zachowałam spokój.
- Cieszę się ze nie jesteś moją fanką, przynajmniej nie krzyczysz jak inne - dodał jeszcze.
Ze zdziwieniem popatrzyłam na niego, ja nie jestem jego fanką? Mam mu powiedzieć ze jest mi obojętny i skłamać, czy powiedzieć prawdę i żeby uciekł ode mnie. Wolalałam już nic nie mówić. Po prostu zapytałam tylko czy zaprowadzi mnie do Big Ben'a , tam już trafię do domu. 
Chłopak z One Direction z chęcią się zgodził, przez całą drogę gadaliśmy o mnie, widać było ze chciał mnie bardziej poznać. :)

Jak wam sie podoba? ahahaha :D 


10 komentarzy:

  1. Fajny rozdział :> pisz dalej niech wszystko się rozkręci jeszcze bardziej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny trzeci rozdział. :3 Oby tak dalej. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super jest ten rozdział . ! Czekam na następny ! ;D
    zapraszam do mnie . ; )

    http://blogonedirectionloveniall.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. głupi, bo dalej mi nie chcesz powiedzieć o kogo chodzi w opisie na gg.
    po drugie, to troche nie fair, że ja ci komentuje, a tym mi w ogóle. :xx
    fajny jest...

    OdpowiedzUsuń
  5. wow super na pewno będę czytać :) i obserwuję :)

    OdpowiedzUsuń
  6. no dobra.. skomentowałam :D XD

    OdpowiedzUsuń
  7. faajne ;3 ale krótki ! :(
    @ShowTimeBaby18

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ee tam, następny postaram się dłuższy. :D wiesz.. akcja jeszcze sie do końca nie rozkręciła. ;3

      Usuń
  8. ahahha ;d dobre ;d mogę odkupić Ci marchewki ♥ ahahah ;d

    OdpowiedzUsuń
  9. hahaha, najlepsze to z tymi marchewkami, lubie twojego bloga hahah ;** ;d

    OdpowiedzUsuń